Tak, tak ... zaczęło się :-) W piątek tj.10 maja rano przyjechałem na plac budowy, a tu wykonawca mnie atakuje, że teren jest o ok. 40-45 cm wyżej niż na mapach w projekcie i że jeśli będziemy się trzymać rzędnych projektowych to posadzka w budynku okaże się być pod powierzchnią ziemi... I od razu nalega o podjęcie decyzji czy wynosimy budynek o kolejne 30 cm do góry, co oczywiście wiąże się z kolejną kasą dla wykonawcy. Usłyszał ode mnie, że za godzinę przyjedzie na plac budowy inspektor i po konsultacji z nim ustalimy dalszy plan działania.
Po przybyciu inspektora okazuje się, że rzeczywiście teren jest wyżej niż na mapach urzędowych i trzeba się wynieść, ale ... nie będzie to oznaczało wcale kolejnej dopłaty. Ustaliliśmy, że w poniedziałek się spotkamy w biurze wykonawcy i ustalimy nowe rzędne dla "zera" budynku. Pada również pytanie gdzie jest dziennik budowy i wykonawca stwierdza, że posiada go kierownik budowy. Telefon do kierownika budowy (chłop mieszka jakieś 200 km stąd) i informacja, ze będzie z dziennikiem na budowie w sobotę ok. 11.
Następnego dnia, czyli w sobotę, kierownik budowy pojawia się, ale bez dziennika :-) Twierdzi, że wczoraj wieczorem zawiózł go do biura wykonawcy. Ok. 12.00 wyjeżdża po dziennik do biura (ok. 15 min. jazdy samochodem z placu budowy) i wraca o ... 14.00 :-) W dzienniku znajduje się wpis datowany 6 maja (poniedziałek), że rozpoczęto budowę i stwierdzono rozbieżności w rzędnych projektowych i terenowych i wzywa projektanta do wyznaczenia nowych rzędnych.
Przez całą sobotę i niedzielę nic się na budowie nie działo oprócz tego, że padał deszcz :-) Dziś rano było go już w wykopie całkiem sporo, a wykonawca nawet nie próbował wypompowywać wody.
Wieczorem o 18.00 spotkanie w biurze wykonawcy. Tym razem z przyszłym sąsiadem byliśmy mądrzejsi i zaprosiliśmy również naszych inspektorów na spotkanie, co okazało się strzałem w "dziesiątkę", a nawet strzałem w "setkę". Wykonawca próbował wcisnąć dokumenty do podpisania, z których wynikały roboty dodatkowe, za którymi oczywiście szła duża kasa dla wykonawcy. Całe szczęście inspektorzy stanęli na wysokości zadania i wykonawca obył się "smakiem pieniędzy".
Teraz czekamy na potwierdzenie przez projektanta nowych rzędnych wpisanych w dziennik budowy i na słoneczne dni, które osuszą wykop.
No to słońca duuuużo życzymy!!!
OdpowiedzUsuń