wtorek, 27 sierpnia 2013

20. Kuchnia ... po zmianach :)

Kuchnie w nowym domy będziemy mieli nie za dużą, ale mam nadzieję, funkcjonalną. Już od pewnego czasu zastanawiamy się co zrobić, by była jak najbardziej wygodna i pojemna, a jednocześnie efektowna :)  To przecież serce domu. Zależało nam też bardzo na tym, by w w kuchni znalazło się miejsce na szybkie śniadanie bądź poranna kawę we dwoje :)

Pierwotny projekt wyglądał tak:



Kuchnia otwarta z dwóch stron, mało miejsca pod zabudowę i samotna lodówka, która najpewniej w takim wydaniu działałaby mi na nerwy :/

Wymyśliliśmy więc, że zamkniemy kuchnię z jednej strony całkowicie.


Nie dawało mi jednak spokoju, że zamykając kuchnię jak na rysunku powyżej, zabieramy z klatki schodowej i przedpokoju sporo światła. Były też wątpliwości odnośnie wnoszenia zakupów do kuchni - przy takim układzie trzeba by przechodzić każdorazowo przez salon. Na plus był układ kuchni w kształcie U. W założeniu zabudowa miała być na dwóch pełnych ścianach plus blat roboczy, ale w formie barku pod oknem. Mniej więcej tak jak TU.

Przez zupełny przypadek udało nam się zobaczyć, jak zagospodarowali kuchnię właściciele domu podobnego do naszego. I stwierdziliśmy, że taki układ będzie kompromisem pomiędzy projektem pierwotnym, a tym powyżej. Przez dodatkową zabudowę (tę dwustronną, która wychodzi na kuchnie i salon) uda się wygospodarować sporo miejsca na kuchenne graty. W tej dodatkowej zabudowie znajdzie się też lodówka. Od strony klatki schodowej będzie barek. Miło będzie, gdy schodząc z sypialni, Optymistka natknie się na pyszna kawę, którą zrobi jej MoNż, prawda? :)))))) Poza tym będzie jasno :) Po zamknięciu kuchni w poprzedniej opcji zdecydowaliśmy się na okno dachowe nad klatką schodową, by ją doświetlić. No i to okno już zostanie :)



19. Deszcz nam już niestraszny :)

Mamy się gdzie chować :) Udało się dziś położyć stropy. Dźwig ułożył na ścianach dziewięć sporych, betonowych płyt. Teraz trzeba je jeszcze dozbroić, zrobić szalunek i można zalewać betonem. Mamy nadzieję, że do końca przyszłego tygodnia ten etap budowy się zakończy i będzie można iść w górę z piętrem.






poniedziałek, 26 sierpnia 2013

18. POWOLI...

No ja nie wiem. Niby można teraz dom postawić szybko i sprawnie. Niby. Albo tylko jeśli zatrudniona ekipa jest solidna. A nasza taka chyba nie jest. Idzie opornie. Idzie jak krew z nosa. Idzie powoli. I nie mam pojęcia dlaczego. Pogoda jest? Jest. Kasa jest? Jest. Czyli, że tylko rąk do roboty brak. Najbardziej nas zirytował fakt, że podczas naszego dwutygodniowego urlopu, ekipa nie kiwnęła palcem. Pomimo odbioru kolejnego etapu przez inspektora  i przelania przez nas umownej transzy, roboty nie ruszyły do przodu. Gdy spytaliśmy po powrocie o powód takiego stanu usłyszeliśmy, że nie było kasy. Od sąsiada. No żesz kurna. Sąsiad fajny gość, ale jego zabawa w kotka i myszkę z bankiem średnio nas obchodzi. Nasza transza poszła na czas. Wspólną z sąsiadem to my mamy tylko ścianę w garażu. Można było iść w górę. A tak czekamy na strop. Miał być kładziony dziś. Nie dojechał i nie ma. Ręce opadają...

W fotograficznym skrócie:

pierwsze klocki układanki 





i powoli do góry 
(czy wspominałam, że panowie robotnicy zdążyli pomylić okno w salonie z drzwiami wejściowymi na taras? trzeba było im odwrócić rysunek z projektu w odpowiedni sposób, żeby załapali jak ma być prawidłowo... strach się bać, no nie?)





 i ostatni rzut oka przed urlopem




  
i rozczarowanie po urlopie, bo nic nie ruszyło do przodu





dziś jedyną zmianą jest kupa drewna wewnątrz